Bolesławiecka Gliniada zagrożona

Gliniada to artystyczna i społeczna inicjatywa podjęta przed dziewięcioma laty przez Bogusława Nowaka, który część życia spędził w Paryżu ucząc się kunsztu w szkole znanego mima Marcela Marceau uznawanego za najwybitniejszego przedstawiciela pantonimy w historii. Pochód ludzi wymazanych od stóp do głów gliną towarzyszył rok rocznie Bolesławieckiemu Świętu Ceramiki. W tym roku jednak może ich zabraknąć. Wszystko za sprawą oświadczenia zamieszczonego na stronie Gliniady. - W tym roku mija dziewięć lat od powstania Gliniady. Z wielką przykrością chciałbym stwierdzić, że nie mam już siły, nie tej wewnętrznej, ale tej finansowej, budować bolesławiecką flagową imprezę za swoje i Glinoludów ciężko zarobione pieniądze. Nie chcę się już bawić w kotka i myszkę, ani kopać z koniem, z władzami miasta. Mam dosyć zakulisowych gierek - komentuje oficjalnie Nowak. O jakich gierkach mowa?

O konflikcie pomiędzy Bogusławem Nowakiem, a prezydentem Bolesławca Piotrem Romanem można opowiadać bardzo długo. Trudno określić także jego początek. Nie sposób w tym miejscu pominąć również poróżnień politycznych, (Bogusław Nowak zasiadał w Radzie Miejskiej w latach 2009-2012), które niejednokrotnie przybierały charakter publiczny. Tak było przed rokiem w trakcie Święta Ceramiki, gdy Piotr Roman udzielał ślubu cywilnego parze "glinoludów". Wtedy to prezydenta po raz kolejny próbowano namówić do wymazania się gliną. Bogusław Nowak zapytał wtedy czy włodarz miasta "jest z mieszkańcami czy przeciwko nim". Ten odpowiedział, że nie jest to miejsce i pora na tego typu rozgrywki.

W poszukiwaniu prawdy.
W tym punkcie warto sparafrazować wyświechtane powiedzenie: "Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze". Nowak zarzuca miastu brak zainteresowania organizacją Gliniady i związanymi z nią kosztami. Według organizatora oraz jego otoczenia, każdego roku promocja i logistyka imprezy finansowana jest z kieszeni samego zainteresowanego oraz sponsorów pozyskanych własnych sumptem. Żal jest o tyle większy, że święto gliny przyciągało do Bolesławca polskie i zagraniczne stacje telewizyjne oraz fotoreporterów pracujących dla największych agencji prasowych z Reuters włącznie. Sporym wsparciem był również udział glinoludów w licznych imprezach w całej Polsce i Europie, z których zysk miał być lokowany w samą organizację. Wtedy również promowano miasto.

Dla pełniejszego obrazu sprawy warto przytoczyć stanowisko Urzędu Miasta reprezentowanego przez Agnieszkę Gergont,rzecznika prasowego.
- Pan Nowak chciał otrzymać 45 tys. złotych. Dyrektorka BOK-MCC, Ewa Lijewska-Małachowska po przeanalizowanie kosztów odpisała, że może dofinansować wydarzenie kwotą 15 tys. zł. Prosiła o ustosunkowanie się do jej propozycji, ale nie otrzymała odpowiedzi.
Dyrektor BOK-MCC ponadto komentuje, że ośrodkowi zależało na tym, aby Gliniada się odbyła. Doszło nawet do spotkania, na którym poruszono sprawy finansowe.
- Zaproponowałam 15 tys. zł i zapadła cisza. Nie dostałam odpowiedzi, mimo że wysłałam kolejne pismo z pytaniem o udział Glinoludów w Święcie Ceramiki. Prawda też jest taka, że np. kilka lat temu na polecenie prezydenta zapłaciliśmy Gliniadzie 15 tys. zł i sfinansowaliśmy prysznice – mówi Ewa Lijewska-Małachowska

Monopol na glinę?
W całym tym bałaganie do głosu dochodzi jeszcze trzecia nieoczekiwana strona. Ze ust dwóch grup zaiteresowanych tematem padła nieoficjalna deklaracja chęci zorganizowania nowej imprezy, której jednak idea będzie bliźniacza do Parady Glinoludów. Czy zatem gliniany pochód przejdzie ulicami Bolesławca? Czy etyczne jest organizować przedsięwzięcie, na które wizerunkowo przez prawie dekadę pracował ktoś inny? Odpowiedź pozostawiam Państwu.

Podsumowując: mamy do czynienia z niechęcią i zażyłością władz miasta czy zbyt wysokimi wymaganiami organizatorów? Być może i w tym przypadku prawda leży gdzieś po środku. Szkoda tylko, że straci na tym miejsce, które jest ważne i istotne dla obu stron – Bolesławiec.