Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakochany w pszczelarstwie - piękne wspomnienie Emila Boniarczyka, cenionego pszczelarza

HAK
arch. prywatne rodziny
2 października 2018 roku w wieku 85 lat odszedł Emil Boniarczyk, pszczelarz, wieloletni członek Polskiego Związku Pszczelarskiego, posiadacz Złotej Odznaki Polskiego Związku Pszczelarskiego oraz odznaczenia honorowego przyznawanego przez Ministra Rolnictwa- Zasłużony dla Rolnictwa.

Opowiem o tym jak poczucie obowiązku stało się pasją. Dla mojego Taty zajęcie się pszczołami było pokoleniowym obowiązkiem, pszczoły hodowali jego dziadek i ojciec, naturalne więc było dla niego, że On także się nimi zajmie. Obchodzić się z pszczołami uczył się w sposób praktyczny od ojca, aby jednak doskonalić swoje umiejętności zdecydował się ukończyć kurs mistrzowski. Dopełnił tego już jako doświadczony pszczelarz 21 kwietnia 1985 roku. Czynnie uczestniczył w działaniach Regionalnego Związku Pszczelarzy w Jeleniej Górze i Miejsko-gminnego Koła Pszczelarzy w Lubaniu. Od kiedy pamiętam w naszym domu pojawiały się cyklicznie czasopisma pszczelarskie: Pszczelarstwo i Pszczelarz Polski. Tato zgromadził także sporą biblioteczkę książek o tematyce pszczelarskiej. Praktykę uzupełniał przygotowaniem teoretycznym.

Szerzył wiedzę o pszczołach, właściwościach miodów, kitu czy pyłku pszczelego poprzez osobisty kontakt sprzedając, a często też rozdając miód z własnej pasieki. Ci, którzy odwiedzali Tatę często byli prowadzeni do pasieki, by tam odbyć plenerową lekcję pszczelarstwa.

W pasiece prowadził również wielokrotnie zajęcia z pszczelarstwa dla dzieci z zaprzyjaźnionej Szkoły Podstawowej nr 4 w Lubaniu.

Także my, jego dzieci i wnuki obeznani byliśmy ze specyfiką pracy pszczelarza. Najpiękniejszy zapach roznosił się podczas miodobrania, piękno barwy, struktury miodu urzekało. Trzeszczący stożek, tworzący się podczas przelewania miodu z odstojników, to jedno z moich przyjemniejszych wspomnień związanych z miodobraniem.

Tak opisuje pracę z Dziadkiem Bartosz Wieliczko:

„Gdy byłem jeszcze większy, zaczęła się wspólna praca w pasiece. Dziadkowi zależało, żebym się nie zniechęcił i za bardzo nie przemęczył, więc moja rola polegała na statystowaniu i od czasu do czasu podaniu jakiegoś narzędzia. Miałem dużo czasu na obserwowanie życia ula, ale i na zastanawianie się, którędy pszczoła może wejść pod fartuch, żeby mnie użądlić. A one zawsze znalazły sposób. Często nie były zadowolone z naszych wizyt, szczególnie przy miodobraniu. Podziwiałem Dziadka, który pracował przy nich z gołymi dłońmi i nic sobie nie robił z użądleń. Po południu Babcia przynosiła nam obiad. Siadaliśmy razem w cieniu wagonu, służącego jako magazyn i pracownia pszczelarska zarazem, nawet w najlepszej restauracji dania nie smakują tak, jak smakowały tam, na świeżym powietrzu, w otoczeniu zieleni i zapachu pszczelego wosku.”

Nauki Taty nie poszły na marne, mój brat Bogdan kontynuuje rodzinną tradycję i założył własną pasiekę.

Dla mojego Taty najpiękniejszym dźwiękiem było huczenie pracujących pszczół, wiosną na drzewach owocowych, latem na lipie. Dlatego tak bardzo martwił się o pszczoły, szczególnie, gdy rolnicy nie przestrzegali pór oprysków upraw i stosowali pestycydy osłabiające i trujące pszczoły podczas dnia. Piętnował to, także mając już ponad 80 lat jeździł na pola, apelował i napominał.

W roku 2011 Tato przeżył zawał serca. Musiał ograniczyć pracę w pasiece, a także ilość rodzin pszczelich. Bywały lata, gdy jego pasieka liczyła 60 pni. Teraz z bólem rozdawał pszczele rodziny. Jedną z takich rodzin otrzymał w darze nastoletni wówczas Michał. Okazał się zdolnym adeptem pszczelarstwa, dla którego Tato stał się Mistrzem wprowadzającym go w arkana tej trudnej i pasjonującej pracy.

Mogę śmiało powiedzieć, że mój Tato kochał pszczoły. Każdą wolną chwilę spędzał w pasiece. Gdy pszczoły zapadały w sen zimowy, on spędzał czas oczyszczając ramki, budując nowe. Wiosna nadchodziła, gdy całą rodziną nawlekaliśmy druty na ramki, a Tato za pomocą lutownicy wtapiał w nie węzę, by pszczoły miały gdzie znosić pożytek.

Jeszcze w sierpniu rodzice samodzielnie wybierali ostatni, tegoroczny miód. Choć praca ta była coraz trudniejsza, zabierała więcej czasu, to Tato nie chciał z niej zrezygnować. Zawsze powtarzał, że pszczołom trzeba poświęcić serce i czas, a one się odwdzięczą.

I odwdzięczyły mu się. Dzień jego pogrzebu był piękny, ciepły i słoneczny. Grób tonął w kwiatach, a pomiędzy nimi unosiły się jego ukochane Pszczoły.

„Padłem. I Bóg jak mała pszczoła Wśród woni krążył dookoła I wołał, tak jak nikt nie woła.”
J. Iwaszkiewicz ***

Monika Boniarczyk

od 12 lat
Wideo

Dobre i złe sąsiedztwo grochu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na luban.naszemiasto.pl Nasze Miasto