Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pracownicy transgraniczni nadal bez konkretów. Jak długo będą jeszcze czekać na decyzję?

Justyna Orlik
Justyna Orlik
fot. ilustracyjne/pixabay
Wokół testowania pracowników transgranicznych na obecność koronawirusa pojawia się wiele niejasności. Co wiemy na pewno? Testy będą obowiązkowe od 18 stycznia 2021 roku i najprawdopodobniej każdy, zatrudniony za granicą będzie musiał je wykonywać raz w tygodniu. Pracownicy są zdezorientowani, a polskie władze robą niewiele, żeby im pomóc.

Burmistrz Zgorzelca, Rafał Gronicz, już 30 grudnia 2020 roku wysłał oficjalne pisma, zarówno do wojewody dolnośląskiego jak i marszałka dolnośląskiego z prośbą o interwencję u przedstawicieli niemieckiego rządu. Na żadne z nich nie otrzymał odpowiedzi. Niemal dwa tygodnie później doszło do spotkania Cezarego Przybylskiego z premierem Saksonii, z którego nadal niewiele wynika. Pracownicy transgraniczni nie wiedzą, na czym stoją. Czeska dyplomacja zabiegała o spotkanie w tej sprawie u niemieckiego rządu i wygląda na to, że im udało się rozwiązać problem.

Pierwsze rozporządzenie

Michael Kretschmer, premier Saksonii, na początku stycznia podał do informacji publicznej, że w związku z nowymi obostrzeniami konieczne będzie testowanie pracowników transgranicznych, studentów i uczniów na obecność koronawirusa dwa razy w tygodniu. Koszty mieliby pokrywać, przekraczający granicę w celu zarobkowym lub pobierający naukę na terenie Niemiec. Informacja wzbudziła duży opór po polskiej i po czeskiej stronie. W czasie zorganizowanej wideokonferencji z udziałem Petry Köpping, minister spraw społecznych, do której doszło 8 stycznia na prośbę Tomásza Petrzíczka, udało się wypracować kompromis. I choć to rozwiązanie wydaje się lepsze dla Polaków, to zabiegali o nie Czesi. Nie bez powodu. Dlaczego? Od grudnia wprowadzili u siebie możliwość bezpłatnego testowania obywateli. Każdy z nich, po upływie 5 dni, może się przebadać i nie musi za to płacić z własnej kieszeni. To oznacza, że ani uczniowie, ani pracownicy nie będą zmuszeni ponosić dodatkowych kosztów.
Cena testów antygenowych w Zgorzelcu waha się od 40 do 90 zł, w niemieckiej aptece trzeba zapłacić za nie 15 euro. To miesięczny wydatek rzędu 200-400 zł, co w przypadku pracowników nie jest jeszcze tragedią, ale jeśli rozmawiamy o uczniach, to koszty są naprawdę wysokie.

Jak wyglądały ustalenia po polskiej stronie?

Pisma do marszałka województwa i wojewody dolnośląskiego zostały wysłane przez burmistrza Zgorzelca pod koniec grudnia ubiegłego roku. Cezary Przybylski nie zareagował ani na próbę kontaktu telefonicznego, ani na korespondencję. Wojewoda skontaktował się z premierem Saksonii i obiecał zainteresować tym polski MSZ, ale od kilkunastu dni nic w tej sprawie nie ruszyło. Dopiero wczoraj doszło do spotkania marszałka z Michaelem Kretschmerem. Niestety, nic konkretnego z niego nie wynika.

Burmistrz Zgorzelca od początku nie wyrażał zgody nie nierówne traktowanie obywateli Unii Europejskiej i nie dotyczyło to tylko pracowników, którzy najprawdopodobniej będą mogli liczyć na refundację kosztów przez pracodawcę, ale i uczniów szkół. Ci na wsparcie nie będą mogli liczyć (tak przynajmniej wynika z aktualnych informacji). Sytuacja jest o tyle niepokojąca, że rozporządzenie wejdzie w życie już 18 stycznia i dotyczy tysięcy osób, zatrudnionych w Niemczech.

Co na temat testowania myślą sami pracownicy?

Pojawiają się sprzeczne informacje nt. obowiązkowych testów. Pierwszy problem dotyczy tego, czy testy będziemy mogli od razu wykonywać po niemieckiej stronie. Informacja o możliwości wykonania testu po przekroczeniu granicy dotyczy tych, którzy wjeżdżają na teren Saksonii i z niej nie wyjeżdżają, a przecież my codziennie ją przekraczamy - tłumaczy Anna Radomska, pracująca w Goerlitz. Wygląda na to, że test powinniśmy mieć od razu ze sobą, ale pełnych informacji nie ma. Pisałam sama z ciekawości do lokalnego urzędu, bo jest wiele niejasności wokół testów. Nie dostałam jeszcze odpowiedzi. Kolejna sprawa to finansowanie testów. Saksonia jako land dopłaca 10 euro do testu (nie ma jeszcze rozporządzenia w tej sprawie, przypis red.). Najtańszy test kosztuje 15 euro. W moim przypadku pracodawca pokrywa dodatkowe koszty na podstawie rachunku. Nie we wszystkich firmach tak to jednak wygląda. W wielu fabrykach pracownicy nie są zatrudniani przez daną firmę, a przez pośredników, a im niespecjalnie zależy na tworzeniu dodatkowych kosztów.

Mój pracodawca zapytał się, czy będę jeździł do Polski - tłumaczy Piotr Dąbrowski - i zaoferował pokrycie kosztów testów z własnej kieszeni. Na rynku jest obecnie duży deficyt pracowników, szczególnie budowlanych, więc myślę, że pracodawcy będą starali się wesprzeć pracowników transgranicznych, bo są zdesperowani. Nie wiadomo jednak, jak to będzie wyglądało przy przekraczaniu granicy. Prawdopodobnie w Ludwigsdorfie prywatna firma postawiła sobie budkę i tam za 35 euro wykonują komercyjne testy. Może być tak, że policjant lub ktokolwiek inny, kto będzie kontrolował polskich pracowników uprze się, że bez testu nie wjedziesz. Chodzi o setki ludzi który codziennie tam przekraczają granicę. Bo jak to będzie wyglądać? Będą listy sporządzać? Komu tą listę przekażą? - dodaje.

Biznes kwitnie

Na rynku rzeczywiście pojawiły się już komercyjne firmy, które zachęcają do skorzystania ze swoich usług:

Aktualnie trwa wideokonferencja, transmitowana przez sachsen.de, na której dyskutowane są sprawy testów. Niebawem powinny pojawić się nowe informacje w tej sprawie.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pracownicy transgraniczni nadal bez konkretów. Jak długo będą jeszcze czekać na decyzję? - Zgorzelec Nasze Miasto

Wróć na luban.naszemiasto.pl Nasze Miasto