Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielony kłopot ciepłowników

Janusz Pawul
Ciepłownicy narzekają na brak słomy
Ciepłownicy narzekają na brak słomy arch. PEC
Ekologia odmieniana przez wszystkie przypadki wychodzi bokiem spółce ciepłowniczej z Lubania

Elektrownia Turów z Bogatyni pochwaliła się niedawno nową instalacją do spalania biomasy. Dzięki niej, w blokach energetycznych razem z węglem brunatnym zamieni się w energię elektryczną 300 tys. ton biomasy rocznie. I to nic, że energetycy muszą ją dowozić aż z lubuskiego albo jeszcze dalej z...Ukrainy. Dzięki temu produkcja elektrowni spełnia ustawowy wymóg wykorzystania paliw odnawialnych, a przez to nawet dowożenie biomasy z daleka jest w miarę sensowne i opłacalne.

Co innego w Lubaniu, gdzie tamtejsze Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej już od kilku lat zmaga się z problemem braku wystarczającej ilości biomasy. Spółka na początku ub. dziesięciolecia zainwestowała w technologię produkcji ciepła ze słomy. Stopniowo rozwijany system sprawdzał się i był stawiany za wzór w całej Polsce. Ostatecznie w ciepłowni w Lubaniu rozpoczęły pracę 3 kotły opalane słomą, których roczne zapotrzebowanie to ok. 3,5 tys. ton. Problem w tym, że z roku na rok coraz trudniej jest zgromadzić tyle paliwa. - Od 3 lat jest beznadziejnie - mówi Marek Kamiński, prezes PEC. - Rolnicy sieją niskie zboża, słomy jest mało, a do tego pogoda nie sprzyja żniwom. Przez to nie możemy zebrać tego, co sobie zaplanowaliśmy - dodaje.

Firma zaopatrzyła się w sprzęt, by samodzielnie zbierać i zwozić od rolników słomę, ale słomy nie ma. - Założeniem na ten rok było zebranie 3,5 tys. ton. Mamy nieco ponad 2 tys. I to 50 proc. tej ilości kupiliśmy z zewnątrz, a nie była to słoma zebrana przez nas - mówi prezes Kamiński. Kotły PEC-u są przystosowane do spalania słomy w kostkach. Tymczasem jest jej tak mało, że firma kupuje nawet słomę w belach. - Idzie to ciężko, bo nasze urządzenia nie są do tego przystosowane, ale musimy sobie jakoś radzić - zaznacza prezes Kamiński i dodaje:
- Poza tym rolnicy chcą coraz więcej, a my możemy zapłacić za tonę mniej więcej połowę ceny węgla. Cokolwiek wyżej jest już dla nas nieopłacalne. Ale jak uspokaja prezes, kłopoty ze słomą nie sprawią, że mieszkańcy Lubania będą w zimie marznąć. Na szczęście bowiem decydując się na słomiane kotły, spółka pozostawiła sobie także te konwencjonalne - węglowe. I to one, przy zawirowaniach ze słomą, przejmują na siebie ciężar ogrzania miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na luban.naszemiasto.pl Nasze Miasto